Początek wakacji od kilku lat
członkom naszego koła kojarzy się ze spotkaniem nad wodą z
naszymi przyjaciółmi z lubelskiej „Bystrzycy”. Nie inaczej było
w tym roku, a miejscem spotkania był zamojski zalew. Dodatkowego
smaczku imprezie dodawał fakt, że miały to być pierwsze zawody na
zalewie po niemal dwuletniej przerwie na rewitalizację zbiornika. W
związku z opóźnieniem realizacji projektu inwestycyjnego w
większości teren zbiornika nadal jest placem budowy, wobec czego
przed organizatorami pojawił się szereg dodatkowych zadań –
począwszy od przygotowania stanowisk dla zawodników, aż po
uzyskanie zgód odpowiednich służb na przeprowadzenie imprezy.
Dzięki prężnemu działaniu wielu osób w sobotnie popołudnie na
grobli wschodniej zbiornika w końcu zrobiło się gwarnie i tłoczno,
bowiem do rywalizacji przystąpiło aż 42 zawodników.
Z uwagi na fakt, że zbiornik
dostępny był do wędkowania dopiero od dwóch tygodni dla
większości zawodników stanowił on sporą zagadkę. Łowiliśmy na
jedną wędkę, wobec czego pojawiał się dylemat – grunt czy
spławik? Robaki czy kukurydza? A może pelet? Czym i jak nęcić?
Było naprawdę ciekawie.
Nie da się ukryć, że pewną
przewagę mieli zawodnicy, którzy mieli okazję wcześniej
potrenować. Łowisko jest trudne, bowiem mnóstwo roślinności
podwodnej oraz trudne warunki na linii brzegowej wymuszały na
zawodnikach wzniesienie się na wyżyny kunsztu wędkarskiego. Już
pierwsza godzina zawodów pokazała, że większe szanse na dobry
wynik mają spławikowcy. Szybkościowe łowienie karasi było metodą
na sukces. Co prawda wielogodzinne konsekwentne odławianie drobnego
karasia było żmudnym, a nade wszystko wyczerpującym zajęciem, ale
efekty wynagradzały poświęcenie. Po pięciu godzinach, a dokładnie
o północy, miała miejsce przerwa na posiłek i odpoczynek. Pełne
ręce roboty mieli sędziowie wagowi, bowiem w siatkach było sporo
ryb. Bardzo dobrym pomysłem było rozlokowanie na łowisku czterech
zespołów sędziowskich, dzięki czemu ważenie odbywało się
bardzo sprawnie, a ryby w doskonałej kondycji wracały do wody (z
wyjątkiem sumika karłowatego). Podczas przerwy zapadały kolejne
kluczowe decyzje – zmiana strategii czy kontynuacja dotychczasowej?
Wędkować do rana czy pozwolić sobie na sen? Okazało się, że
najtrafniejszych wyborów dokonali Andrzej Wójcik i Radek
Murmydłowski. Pierwszy z nich przez całe zawody łowił na spławik,
a Radek po przerwie zmienił feeder na spławikówkę. Na bardzo
ciekawy manewr zdecydował się Andrzej Cwenk, który późnym
wieczorem udał się do domu na drzemkę, by nad ranem powrócić
wypoczętym (z pysznym ciastem autorstwa jego żony) i nadal odławiać
karasie wędką spławikową. Kilkanaście sekund zbyt długa drzemka
kosztowała go jednak miejsce na podium, bowiem przegrał zwycięstwo
w swoim sektorze o jedyne … 5 gram!!! Coś niesamowitego!!! Mimo
zmęczenia nocnym łowieniem i wysoką temperaturą entuzjazm wśród
zawodników nie wygasał, być może również dzięki muzyce
dobiegającej z pobliskiej dyskoteki :-) Animuszu dodawały również
komary, które nie dawały spokoju swoim żarłocznym usposobieniem.
Ale gdy ryba żeruje żadna przeszkoda nie jest w stanie zepsuć
dobrej zabawy, która trwała do samego końca zawodów. Ostatni karp
złowiony został w ostatnim kwadransie i tylko 15 dag zabrakło, by
był największą rybą zawodów. Końcowy sygnał oznaczał kolejne
wyzwanie dla sędziów wagowych, którzy musieli wykazać się sporym
hartem ducha w obliczu zmęczenia i ilości ryb do zważenia.
Doświadczony zespół stanął na wysokości zadania i gdy większość
uczestników zajęta była integracyjnym posiłkiem sędzia główny
obliczał wyniki. Jak się miało okazać bardzo okazałe –
szczegóły poniżej.
Dzięki operatywności
organizatorów i szczodrości sponsorów nikt nie opuścił imprezy z
pustymi rękami, a o to, by nikt nie był głodny i spragniony
zadbali: nasz Partner kulinarny JBB Bałdyga, koledzy z „Bystrzycy”,
autor pysznego bigosu Jan Glinka, świetnego smalcu i innych
przystawek Andrzej Wójcik oraz małżonki Andrzeja Cwenka i Jarka
Leszczyńskiego, które przygotowały pyszne ciasta. Nad
przygotowaniem śniadania czuwali Radek Murmydłowski i Kamil Meder.
Po uroczystym podsumowaniu
zawodów i wręczeniu nagród zawodnicy umawiali się już na kolejną
imprezę za rok, tym razem na wodzie lubelskiej. A w Zamościu
spotkamy się już za dwa lata, przy okazji jubileuszu 40-lecia koła.
KLASYFIKACJA
NOCNEGO MARATONU ZAPRZYJAŹNIONYCH KÓŁ
1. Andrzej Wójcik - 25040
pkt.
2. Radek Murmydłowski - 11030
pkt.
3. Łukasz Kierepka - 11580
pkt.
4. Andrzej Cwenk - 11025 pkt.
5. Tomasz Chmielewski - 10790
pkt.
6. Adam Sereda - 10490 pkt.
7. Tomasz Jęczeń - 10210
pkt.
8. Radosław Paszko - 9175
pkt.
9. Marcin Dorosz - 9145
pkt.
10. Mateusz Kulasza - 9130
pkt.
11. Lucjan Sereda - 8115
pkt.
12. Czesław Ważny - 7205
pkt.
13. Wiesław Cybul - 7965
pkt.
14. Dariusz Szulczyk - 6180
pkt.
15. Dominika Dubiel - 5650
pkt.
16. Tomasz Wójcik - 4935
pkt.
17. Jan Glinka - 4950 pkt.
18. Marcin Fedorczuk - 4690
pkt.
19. Krzysztof Kmieć - 4620
pkt.
20. Rafał Typek - 4050
pkt.
21. Kazimierz Kuropatwa - 3860
pkt.
22. Dawid Kłos -
3780 pkt.
23. Paweł Brzezicki -
3520 pkt.
24. Grzegorz Sokołowski -
2995 pkt.
25. Zbigniew Wójcik -
3310 pkt.
26. Tomasz Zawiślak -
2390 pkt.
27. Mirosław Kozak -
2420 pkt.
28. Marcin Kiełbiński -
2370 pkt.
29. Patryk Sobstyl -
2360 pkt.
30. Damian Bartoszczyk -
1965 pkt.
31. Witold Szukalski -
2240 pkt.
32. Dominik Ożga -
1630 pkt.
33. Jarosław Leszczyński -
1540 pkt.
Łukasz Sałaga -
1540 pkt.
35. Adrian Sałamacha -
1170 pkt.
36. Wiesław Jeżyna -
280 pkt.
37. Henryk Kłonica -
1085 pkt.
38. Mirosław Bis -
0 pkt.
Kazimierz Jeżyna -
0 pkt.
40. Kamil Meder -
960 pkt.
41. Andrzej Grzegorczyk -
640 pkt.
42. Grzegorz Madycki -
540 pkt.
W klasyfikacji Junior i kobieta
triumfował Radosław Paszko, natomiast największą rybą zawodów
był karp o wadze 1950 pkt., którego złowił Marcin Fedorczuk.
Zawodnicy złowili ryby o łącznej wadze 216,57 kg, a wyniki
zaliczane są do klasyfikacji „Wędkarza Roku 2021”.